sobota, 17 stycznia 2015

STARA MYDLARNIA Mandarin & Basil Home SPA- peeling z solą z Morza Martwego.

Hej hej,

Wygrzebałam ze swoich zapasów peeling ze Starej Mydlarni, bo leżał tak prawie rok biedaczek i czekał na swoją kolej. Nie, bez przesady nie mam tylu zapasów, ale za każdym razem wolałam użyć czegoś innego, nie wiedzieć czemu. Aż tu nagle dotarło do mnie, że data ważności kończy się w listopadzie. Niby trochę czasu jeszcze zostało, ale zdecydowałam się już go nie odkładać na bok, tylko na półeczce przy mojej wannie.



To pierwszy peeling solny jaki używałam i powiem szczerze trochę się go obawiałam, Jak to sól, w zetknięciu
z raną lub podrażnionym miejscem potrafi szczypać. Tego właśnie się bałam. Chociaż nie mam na tyle podrażnionego i delikatnego ciała, któż to wie jakie będą reakcje :)




Niepotrzebnie się martwiłam- nic złego się nie stało. Faktycznie bardzo dobrze usuwa martwy naskórek
a zapach bazylii z mandarynką jest przyjemny. Coś mnie jednak w tym zapachu drażni...
Kojarzy mi się trochę ze środkami czystości...


Od samego początku konsystencja była dwufazowa. Olejek był na samej górze, natomiast sól na spodzie. Produktu było po brzegi, przy pierwszych aplikacjach trzeba było uważać, aby przypadkowo się nie wylał.


Podczas używania ilość olejów zdecydowania zmalała powodując łatwiejszą aplikację. Konsystencja jest bardzo gęsta i według mnie peeling nie jest wydajny. Zostało pól opakowania, a użyłam go dopiero 3 razy.


Zapomniałam o cenie. Kosztował 29 złotych a zakupiłam go  w Douglasie. Chyba jednak preferuję peelingi cukrowe. Są bardziej wydajne i pod wpływem ciepłej wody roztapiają się w przeciwieństwie do tego.
Pomimo zdrowotnych właściwości soli z Morza Martwego nie do końca jestem przekonana do tego produktu.

A Wy, używaliście peelingów solnych? Jakie macie o nich zdanie? Może znacie jakieś godne polecenia?

Pozdrawiam serdecznie,
Semika

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz